Wednesday 27 January 2010




Spoglądam w oddali na świat w którym byłem.
Stoję nad brzegiem wody pełnej ciemności. Tak naprawdę wszystko jest koloru cienia mego. Strach który normalnie bym czuł, odszedł w niepamięć. Jestem, kompletnie sam. Tęskniłbym za dotykiem, za oczami, ale już się przyzwyczaiłem. Tylko dlaczego? Czym jest ma samotność na tej obcej planecie, gdy tak naprawdę zawsze byłem sam?. Przecież to nawet nie kara. Dlaczego tak jest, dlaczego tam wysoko, ktoś próbuję mnie zabić ciemnością?! Widzę siebie jako człowieka który walczy z tym, ale ten cień ogarnia mnie krok po kroku.  Nie chce się poddać, ale wiem, że pewnego dnia, nie dam rady, że padnę u stóp władcy ciemności. Przegram, to wiem, jednak w swej świadomości będę wiedział, że walczyłem. Wciąż stoję nad tym pustym brzegiem i spoglądam na skrawek światła który przysłonięty falbaną czyjeś złości oświetla mi serce. Proszę tylko nie zgaśnij, nie pozwól, bym już umarł! Chce jeszcze powalczyć. Coraz mocniej czuje jak bardzo pragnę dotknąć Twego światła docierającego do mnie z oddali.
Nagle usłyszałem, jak gdzieś pomiędzy jednym wzgórzem, a drugim narodził się dźwięk który zabrzmiał mi znajomo. Czy to Ty? Czy to właśnie Ty swym głosem dajesz mi nadzieje?
Biegnę już, chce tam być. Chce zobaczyć miejsce w którym dałaś mi nadzieje, że jesteś.
Nie przystanę, nie zasnę, po prostu będę szedł by dotrzeć tam, za nim ten cień zniszczy wszystko.
Poczekaj na mnie...

No comments:

Post a Comment