To takie przykre jest bycie prostakiem wśród ludzi pełnych magisterskich papierków i uniwersyteckich dokumentów.
Gdzie spoglądniesz, tam duma w oczach i życiorys wypełniony do ostatniej dozwolonej strony.
Jedni piszą, że są doktorami, drudzy natomiast, że architektami. Znajdę nawet malarza który z uporem skończył wydział techniki i dziewczynę po AWF'ie, gdzie się nauczyła, tak skakać by się nie wywracać
Wszyscy siedzą za biurkami i skręcają śrubkami jakby magiczne obudowy stworzone przez Chińskich specjalistów. Każdy jeden wie jak trzymać śrubokręt, czy założyć rękawiczkę. Zadasz pytanie '' Jak Ty to robisz'' ? Odpowiedź jest prosta - Przecież magistrem jestem rzecz jasna !
Przy pierwszym stole siedzi Pan z dość łysym już czołem. Stwierdziłbym, że to wiek go sparaliżował, lecz to chyba z nadmiaru dźwigania książek. Wydział atomowy się tu kłania który nauczył go zwykłego żebrania o malutką baterie, by po raz setny sprawdzić, czy działa.
Och, kolejny dzień wstydu i ukrywania, że jestem tylko po ogólniaku. Prosty człowiek który uczył się pilnie, lecz nie na tyle by wydział Chemiczny zaliczyć jak ta Pani przerzucająca właśnie smażonego kotleta.
Cóż z tego, że mój dzień polega na myśleniu i tworzeniu. To się nie liczy! Nie mam przecież doktora !
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment