Wednesday 31 March 2010

Io ti aspetterò

Każdego dnia o poranku, podchodzę by sprawdzić, czy nie pozostawiłaś jakieś wiadomości przy naszym nocnym drzewie. Szukam ciepłego słowa, lecz ciężko mi go odnaleźć. Zacząłem się zastanawiać, czy jeszcze jesteś, czy czasami myślisz o wspólnych ciepłych chwilach. Wiesz, ja chyba tęsknie, nawet bardzo. Jutro ponownie z nadzieją będę szukał słów przez Ciebie napisanych. Mam nadzieje, że je w końcu odnajdę. Jeśli nie jutro to za kilka dni. Czekam...

Saturday 27 March 2010

ri:ʕu - Wspomnienie RA

Nadszedł dzień w którym Twoje ciało zostało opuszczone przez Twą duszę . Leżałeś na złocistym łożu pełnym bawełnianej delikatności. Dookoła Ciebie było słońce zmieszane z wiatrem wiejącym z najdalszych zakątków światów. Świat niespodziewając się Twego odejścia, nawet nie zapłakał. Gdy Twa ostatnia powieka jeszcze opadała, to Twa dusza orła postać już przybrała. Na barierce słonecznej usiadł pełen wigoru orzeł i oczami wnętrza spoglądnął na Ciebie i odleciał do miejsca ponownego spotkania. Myślisz, że umarłeś, że to już koniec! Lecz przed Tobą, długa jeszcze droga. Gdy Twe ciało w płaczu i żalu złożą w ciemnym i opustoszałym grobowcu, to wyruszysz na ponowne spotkanie z Twą duszą. Duszą która już czeka na Ciebie w złocistym pokoju. Będziesz szedł przez świat pełen grozy i niszczycielskiej dla Twego oka szkody. Popłyniesz także łodzią która przez wody pełne piekielnych stworzeń, prowadzić Cię będzie przez bramy czasu. Bramy pełne zagadek i niespodziewanych wydarzeń. Gdzieś w połowie spotkasz pewną osobę, która Twe serce zważy. Oceni, czy było dobre i szczodre. Jeśli tak się stanie, to wyruszysz dalej. Przed Tobą będzie już krótka droga, lecz jeśli puste ono było,to przepadniesz niczym kamień w głębokiej studni, a Twa dusza błąkać się będzie wiecznym niepokoju. Lecz dobry byłeś człowieku i ruszyć możesz dalej. Jeszcze chwilkę i zobaczysz ręce pełne pięknie świecących lampionów. Trzymane w kobiecych rękach, rozjaśnią Ci one drogę do białego stołu, gdzie położysz się w spokoju. Zamkniesz ponownie swe oczy i jeśli Twa duszą Cię rozpozna, to połączy się z Tobą jak za dnia Twych narodzin. W tedy powstaniesz i spoglądając przez otwór w ścianie, zobaczysz słońce i rajskie powitanie. To będzie znak, że doszedłeś, że wytrwałeś. Teraz możesz się już po wieczność radować

Friday 26 March 2010

Per la prima volta

Nigdy Cię nie wiedziałem, lecz tylko słyszałem. Słyszałem te wszystkie słowa które  były do mnie przez Ciebie pisane. Docierały one na listku zielonym, a czasami także na tym jesienno czerwonym. Były pisane jakby dłonią Persefony, która będąc w świecie zimnym i pełnym trwogi, opisuje w tęsknocie łąki i kwiatów pąki.
Ten uroczo wyjątkowy sposób przekazu, obudził we mnie pragnienie pisania czule.
Najdelikatniej tylko jak mogłem, malowałem piórem wszystkie moje myśli, które kierowałem do Ciebie.
Pisałem o budzącym się słońcu, czy spoglądającym na świat śpiewającym skowronku.
Wszystko było takie pełne urokliwej natury, a zarazem niezawierającej ludzkiej fałszywej obłudy.
Każdego dnia pojawiało się od Ciebie słowo, a nawet dwa. Czytałem je będąc myślami przybliżony do Twego świata który był ukryty pod tymi słowami.
Widząc kończące się ostatnie zdanie, już tęskniłem i spoglądałem na wiatr, który na swych skrzydłach zechciał dostarczać nam listy przez nas pisane.
Dwa różne światy łączyły się w niezapomniany sposób.
Jednak co będzie gdy wiatr pewnego dnia ustanie ?
Boję się o tym pomyśleć, by nie zapłakać w przeraźliwej rozpaczy.
Jeśli jednak tak się stanie, to pozostanie w nas niezapomniane doznanie, które teraz jest w nas budowane.
Uśmiecham się  do Ciebie, do osoby która delikatną swą dłonią, poprawiła opadające swe cudowne włosy.

Thursday 25 March 2010

È per te...

Moje oczy spoglądały na Ciebie, lecz me ciało odchodziło, wracało z powrotem. Twe łzy spływające po policzkach chciały mnie zatrzymać, lecz nie były już w stanie. Moje ręce, nogi, nagle znalazły się na kołyszących kłosach zbóż które zabierały mnie od Ciebie. Zabierały mnie z cudownego pałacu, gdzie przy palących się świecach, dotykaliśmy niebiańskiego atłasu i myślami zatrzymywaliśmy wskazówki czasu. Czuję jak me dłonie dotykane są przez całe łan-a zbóż. Oddalam się od Ciebie tak szybko, że nie jestem nawet wstanie pomyśleć co się zaraz ze mną stanie. W mej głowię wciąż słyszę Twe wołanie i mego serca bicie niezapomniane. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą było harfy granie i ciche wody śpiewanie. Chce teraz zapłakać z rozpaczy, lecz każda ma łza jest wypala przez gorąco świecące słońce. Jeszcze usłyszałem płaczące Twe ciało, po czym nagle przepadłem jak ten sen który właśnie przed chwila miałem.

Tuesday 23 March 2010

Ain't my world


 
Serce mi się raduję na widok kwiatów które zakwitły o  wschodzie słońca. Ten śpiew ptaków który już tak wychwalałem, unosi mnie ponad chmury. Czuję jakbym się urodził w raju.
Jednak nie dla mnie to miejsce. Gdzieś w głębi duszy, tęsknie do piasków pustyni, do malutkiego źródełka które  było moją oazą.
Jestem tu szczęśliwy lecz gdy głębia duszy woła idź dalej, to cóż mi jeszcze pozostaje.
Zachowam w pamięci te wszystkie zielone liście, każde źdbło trawy, czy cudownie latające motyle.
Jeszcze raz spoglądnę na to wszystko i otoczę czulę.
Wciąż dotykam ogrodów zieleni, ale już widzę w oddali piaszczyste góry i skały. Wiem, że już niedaleko, że wkrótce usiądę i będę obejmował piaski, które zatęskniły za mną.
Bięgnę z towarzyszącym mi uśmiechem

Monday 22 March 2010

The truth


Pożegnałaś się ze mną słowami ‘’ dobranoc, zasypiam już ’’ Ja najdelikatniej wypowiedziałem ‘’ śnij spokojnie ’’ a także, że me oczy jeszcze nie zasną. Będą spoglądać na skazówki czasu.
Odeszłaś w przeciwnym kierunku, w kierunku gdzie moje stopy nigdy by nie podążyły.
Minuty mijały, a ja w dalszym ciągu siedziałem i spoglądałem na czas który bawił się dookoła.
Nagle zobaczyłem Cię ponownie. Zdziwiłem się, ponieważ słowami pożegnałaś się ze mną i odeszłaś z tego miejsca.
Usiadłaś jakby nigdy nic. Taka żywa i lekka.
 Siedziałaś i się uśmiechałaś. Jednak nie do mnie był skierowany ten uśmiech. 
Siedząc tak w oddali, spoglądałem na Ciebie i zastanawiałem się, dlaczego?
Nie wiedziałem przez chwilę, czy ukazać się Twym oczom. Wahałem się, lecz w końcu się zdecydowałem.
Widząc mnie podchodzącego, uciekłaś przerażona wzrokiem.
Zdążyłaś tylko powiedzieć, że Ty tu tak na chwilkę...
Moja droga, proszę nie tłumacz mi się.
Twoja słowa nagle stały się ciężkie i bezduszne.
Jeszcze przez chwilę widziałem Cię odchodząca w pośpiechu.
Wiesz? Ja już nie tęskniłe za Tobą.
Tęsknie za snem, za spokojem i nowym dniem.
Dobranoc

Friday 19 March 2010


 Znów pojawiły się ptaki i pierwsze kwiaty. Słońce jakby cudowniejsze się stało i  tym samym, świat mój ogrzało. Jakże inny ten poranek od wczorajszego.
Śpiew za oknem, przypomniał ni nagle Majowe poranki. Gdzie jeszcze mając zamknięte oczy, już widziałem promienie, budzące się do życia owady, czy otwierające kielichy kwiaty.
Jakże cudownie było dziś być świadkiem początku wspólnego życia.
Ptaki które śnieżną i szarą czasami zimę spędziły w miejscu pięknym i ciepłym, przyleciały by zbudować na nowo rodzinę.
Uwielbiam te miesiące pełne pracy za oknem. Już od pierwszych godzin porannych zaczyna się dbanie o najdrobniejsze szczegóły. Nie ma chwili wytchnienia, czy zapomnienia. Może tylko na moment, by zaśpiewać uroczo. Nawet nocą, gdy świat już śpi uroczo, One w pół śnie czuwają nad potomstwem swym czule.
Tyle podziwu mam dla tych wyjątkowo latających stworzeń.
Oczyma swymi, otulam je delikatnie.
Jutro znowu usłyszę ten cudowny głos dobiegający za mego okna.
Biegnę już do snu, by o poranku przywitać was czule
 


Poczułem jakby nagle ktoś wysłał list do mnie w butelce schowany. Kilka słów w nim zawartych sprawiło, że się w tedy  uśmiechnąłem. Kto by pomyślał, że siedząc sam bez duszy w pobliżu nad brzegiem płynącej rzeki, otrzymam tą cudowną wiadomość.
Pamiętam chwilę, gdy chłodząc me dłonie w krystalicznie czystej wodzie, ujrzałem promyk słońca odbijający się od przedmiotu płynącego w oddali.
Byłem tak bardzo nieświadomy co widzę, że prawie odszedłem. Prawie, ponieważ nieznana mi siła przytrzymała mnie za rękę.
W końcu mym oczom ukazał się przedmiot sprzed lat wysłany.
Bez chwili zastanowienia, wyciągnąłem go z wody i czym prędzej pozwoliłem by me oczy przeczytały to co napisałaś.
Słowa były piękne, lecz cudowniejszy był uśmiech ukryty pod każdą kreską przez Ciebie napisaną.
Radowałem się trzymając ten list w dłoni tak długo, że nie zauważyłem nadchodzącej ciemnej nocy.  Nocy która chłodem ostudziła moje gorące serce.
Byłem jak dziki ogień który za sprawą tego listu, rozpalił się tak gwałtownie. Dopiero ciemno-granatowe szaty zamieniły ten szalony ogień w tlący się promyk.
W tedy także przyszedł czas na myśli, które czekały gdzieś w mej głowie, by mi powiedzieć, że ten list nie jest dla mnie.
Któż by pisał  do mnie, do osoby która niczym podróżnik z innego świata przemierza tą planetę ?
Nikt mnie tu nie zna, jestem po prostu sam z moimi wspomnieniami.
Spoglądnąłem w niebo przez łzę spływającą po duszy i schowawszy list do butelki, położyłem ją na fali płynącej.
Bądź szczęśliwy, Ty czekający na ten list

Tuesday 16 March 2010

Master of the wind


Nagle otoczył mnie Pan i władca wiatru wszechmocnego.
Przystanął przy mnie i spoglądając na mą smutna twarz, dotknął mych ramion.
Widząc jak bardzo złe myśli opanowują me komnaty serca, wtargnął do środka i z całej swej mocy, zawiał by je wypędzić z tego cudownego ludzkiego miejsca.
Wiał mocno i wytrwale, ale tak by nie zniszczyć niczego co było jeszcze dobre i wspaniałe. Czułem jakby dwa światy walczyły ze sobą. Jeden ciskał piorunami bólu i złymi myślami, a drugi nadzieją i także wiarą, że zło pokonamy.
Siedząc tak na dywanie zieleni wiedziałem, że to się kiedyś skończy, że ta walka pomiędzy światami zakończy się pewnego dnia. Nagle serce zabiło jak bębny wojenne. Dusza krzyknęła jak spartan przed walką, a oczy zapłonęły jak paląca się Sparta. Co się dzieje, czy to koniec ze mną ? ! Czuje, że krzyczę, ale jakoś nikt mnie nie słyszy. Pomocy wręcz wołam, ale dalej nic.
Upadając nagle na zieleń, czułem jak nastaje cisza.
Oczy mi się same zamknęły, a oddech uspokoił się.
Teraz już wiem, że to była wygrana walka przez dobro w postaci Wiatru który przeniknął me ciało.
Odchodzący wszechmocny Pan, namalował uśmiech na mej twarzy który pozostał pamiątką dla ludzi wątpiących w dobro.

Saturday 6 March 2010

 

Smutny jest los człowieka, kroczącego brzegami Acherontu  



Friday 5 March 2010


Czyżby Mojry, boginie losu zniszczyły most życia przez który szedłeś człowieku prosty i  niezłomny? Stojąc teraz w połowie drogi, nie mając już możliwości na kontynuacje, przystaniesz, czy  cofniesz się z powrotem ?
Spoglądam na Ciebie, na człowieka który stoi na deskach przeznaczenia.
Nie widzę byś płakał, byś był zmartwiony. Czyżby to tylko moje urojenie ?
.... Pomyślałem przez chwilę nad Twym zachowaniem i już wiem dlaczego nie widzę łez!.Przecież, to nie te łzy najboleśniejsze co spływają po policzkach, lecz te które zalewają serce i dusze podczas gdy oczy i usta się śmieją...


Wczoraj było słońce, promienie na rosie które witały uśmiecham budzącego się do życia człowieka. A co jest dzisiaj ?
Wyglądam nieśmiele przez okno które kiedyś nazwałem drzwiami do innego świata i widzę szarość dookoła.
Co się stało ze światem ?! Gdzie się podziały te kolory które kiedyś ogrzewały nas w noc zimną i szarą ? Zastanawiam się, czy to koniec piękności spowodował , że ja już nie widzę tego co kiedyś było piękne i cudowne ? Czy może to moje oczy nie widzą urokliwości, może po prostu umarło w nich to co sprawiało, że widziałem piękno ?!  Nić która łączyła oczy z duszą została przerwana. To o co tak bardzo walczyłem żeby nie umarło, rozerwało się w pewnym momencie i przepadło.
Ten cudowny ogród gdzie w wrześniowe popołudnie zbierało się dojrzałe winogrono, zamienił się w skaliste tarasy, gdzie nawet starożytny Grek widząc to, rozpłakałby się w rozpaczy. Nie będzie drzewa oliwnego, a tym bardziej wina cudownego.
Pozostaje nam gorycz przypalonego chleba, który bez hojności bogów, przypala się w rękach mistrza.
Siedzę teraz na kamieniu nieopodal jeszcze niedawno pięknie zielonego ogrodu i płacze w tęsknocie.
Podchodzisz do mnie delikatnie i mówisz...‘’ czy wypada zadać Mi pytanie?’’
Oczywiście, że  wypada, tylko ja tu jestem już nieobecny...

Tuesday 2 March 2010


Tyle razy spoglądam na Ciebie podziwiając Twój nocny urok, a jeszcze nic o Tobie nie napisałem.
Cóż z tego, że moje myśli wielbią Cię po stokroć, gdy tak naprawdę nikt mych myśli nie przeczyta. Umrą razem ze mną i pamięć po nich zaniknie.  
Nie chcę by się tak stało!.  Wiem, że świecić będziesz po wieki istnienia, ale pragnę by ktoś kiedyś zobaczył za sprawą słów mych pisanych, jak byłeś wielbiony Królu nocnego światła.
Przed chwilą me oczy ponownie spoglądnęły w Twój świat uroczy.
Niby stałem przy oknie przepasany tylko ręcznikiem, ale czułem tak jakbym szedł po orbicie Twego światła, do miejsca które wydawało mi się już znane.
Ta odległość pomiędzy nami jest tak wielka, a me stopy wcale nie czują zmęczenia.
Czemuż się jednak dziwie, gdy pod mymi nogami jest usłany szlachetny dywan, który jak delikatność morskiej mgły, otula mnie idącego.
Idąc spoglądam na gwiazdy które zawstydzone Twym światłem, oddają Ci pokłony jak wierni Egipcjanie swemu Bogu słońca.
Nie wiem, czy dzisiejszej nocy dojde do tego cudownego miejsca. Nie wiem także, czy uda mi się to zrobić jutro. Jednak już teraz wiem, że gdy każdej nocy me oczy zobaczą Cię świecącego magią białego światła, to będę szedł w Twym kierunku…
Pewnego dnia, na pewno zobaczysz mnie w Twych ogrodach.
Ostatnia kropla opadła z mego Ciała. To chyba znak, że czas zabrać ze sobą cudowne wspomnienia i okryć się do snu.
Jutro ponownie wyruszę…