Tuesday 16 March 2010

Master of the wind


Nagle otoczył mnie Pan i władca wiatru wszechmocnego.
Przystanął przy mnie i spoglądając na mą smutna twarz, dotknął mych ramion.
Widząc jak bardzo złe myśli opanowują me komnaty serca, wtargnął do środka i z całej swej mocy, zawiał by je wypędzić z tego cudownego ludzkiego miejsca.
Wiał mocno i wytrwale, ale tak by nie zniszczyć niczego co było jeszcze dobre i wspaniałe. Czułem jakby dwa światy walczyły ze sobą. Jeden ciskał piorunami bólu i złymi myślami, a drugi nadzieją i także wiarą, że zło pokonamy.
Siedząc tak na dywanie zieleni wiedziałem, że to się kiedyś skończy, że ta walka pomiędzy światami zakończy się pewnego dnia. Nagle serce zabiło jak bębny wojenne. Dusza krzyknęła jak spartan przed walką, a oczy zapłonęły jak paląca się Sparta. Co się dzieje, czy to koniec ze mną ? ! Czuje, że krzyczę, ale jakoś nikt mnie nie słyszy. Pomocy wręcz wołam, ale dalej nic.
Upadając nagle na zieleń, czułem jak nastaje cisza.
Oczy mi się same zamknęły, a oddech uspokoił się.
Teraz już wiem, że to była wygrana walka przez dobro w postaci Wiatru który przeniknął me ciało.
Odchodzący wszechmocny Pan, namalował uśmiech na mej twarzy który pozostał pamiątką dla ludzi wątpiących w dobro.

No comments:

Post a Comment